wtorek, 13 czerwca 2017

Papierosy

Dzieciaczek jeszcze ze mnie. Dopiero niedawno osiemnaście skończone, a już pali od.. jakiegoś czasu. Choć "oficjalnie" ja nie palę, pamiętajcie.
Nawet tego tak w zasadzie nie lubię.
Nie lubię wydawać na papierosy pieniędzy, nie lubię ich smaku i tego, że często jest mi po nich niedobrze. Nie lubię tego wszechogarniającego lenistwa, które dopada Cię po paleniu. Nie lubię zastanawiać się czy śmierdzę i czy przypadkiem mnie ktoś nie widział, jak się wymykam. I wiele innych.
Więc czemu palę?
Chyba lubię w tym tylko trzy rzeczy:
1. Jak stoję z przyjaciółką i możemy sobie pogawędzić z fajką w gębie.
2. Kiedy po alkoholu i papierosie świat jeszcze bardziej wiruje.
3. Fascynuje mnie też to zabijanie siebie powoli. Nie lubię cierpieć, a bycie chorą to katorga, ale kiedy myślę o możliwym raku płuc, to usprawiedliwiam siebie tym, że niedługo przestanę palić i będzie okej.
To zabijanie siebie daje mi taką jakby kontrolę nad śmiercią, czymś tak nieprzewidywalnym i obcym jak tylko może być. To fascynujące.
Nie wiem, co mogę dodać do tego co napisałam, a więc wybaczcie. Idę teraz siebie uśmiercić kolejnym cienkim papierosem.

czwartek, 9 lutego 2017

Śmierć w lutym

Śmierć nigdy nie jest idealna, zawsze Ci żyjący mają jakieś "ale".
A co z umarłymi? Dla. Nich. Śmierć. Każda. Jest. Idealna.
Jesteśmy dziś bardziej cisi, spokojniejsi. Cały dzień załatwiamy sprawunki, które zwyczajowo robi się po zgonie w rodzinie. Chodzimy po mieście i szukamy zwykłego czarnego swetra. Nie ma swetra, mama może zmarznąć na pogrzebie. Jeździmy samochodem z miejsca na miejsce.
Kupujemy jedzenie na jutro. Kupujemy fastfoody, bo nie ma dziś obiadu. Wracamy. Martwię się o nerwowy tik w lewym oku. Jedziemy rozwieźć klepsydry i do banku. Przepychają nam komin.
Wchodzimy do kostnicy. Maryjka na ołtarzu wcale na nas nie patrzy. Zapalamy świece, układamy kwiaty, rozkładamy koce na ławkach. Na Maryjkę nikt nie spogląda, mijamy ją tylko chodząc dookoła, by się rozgrzać. Przychodzą ludzie, oglądają pięknie ubrane i umalowane ciało w pięknej trumnie. My także patrzymy i nie widzimy do końca tej znanej nam zawsze osoby. Jeszcze wymawiamy sobie, że to ktoś inny, tak jest łatwiej.
Siadamy do ławek, już czas. Maryjka patrzy z oburzeniem, jakby pytała: "Czemu mi przeszkadzacie?"
Odmawiamy powinności.
Pierwsza dziesiątka zdrowasiek - jej mina trochę złagodniała.
Druga dziesiątka zdrowasiek - jednak nadal jest trochę zła i obrażona.
Trzecia dziesiątka zdrowasiek - ktoś się pomylił i pokazała urażoną minę.
Czwarta dziesiątka zdrowasiek - zdaje się znowu łagodnieć.
Piąta dziesiątka zdrowasiek - patrzy z politowaniem.
Inne powinności.
Mówimy "Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata", a Maryjka się zastanawia nad tym co słyszy.
Końcowe śpiewy - Maryjka trochę przebłagana.
Gaszę świeczki, składam koce, słucham jak świeżo przybyli komentują ciało, ubranie, trumnę. Czekam, aż wyjdą. Gaszę światła, unikam kontaktu z trumną. Ostatni raz patrzę na Maryjkę, zdaje się być spokojna, kiedy nikogo nie ma w pobliżu. Zamykam drzwi na klucz.
Wracamy do domu. Oglądamy film, zamykamy się w swoich pokojach.
Wtedy pękam. Wtedy płaczę.  Wtedy piszę te słowa, bo chcę się wygadać. Publikuję post od razu po napisaniu, potem mogę nie mieć odwagi. Bo choć nie chcę zwracać zbytnio na siebie uwagii, nie chcę też udawać, że wszystko jest Ok i nie potrzebuję wsparcia.
Śmierć w lutym jest zimna i nieprzyjemna. Ciężko jest tylko żyjącym, martwym jest łatwiej.

poniedziałek, 24 października 2016

Jesienna depresja?

Nastał czas jesieni, przywitałam go z niesmakiem. Zaczęło się od noszenia kurtki jakoś na przełomie września/października i drgawek zaraz po wyjściu z autobusu. Potem nawet poczułam się dobrze z myślą o jesieni, w powietrzu było czuć resztki lata, drzewa zaczęły się złocić, nawet temperatura podskoczyła.
A teraz?
He, teraz. Nadszedł ten czas, który najbardziej kojarzy się z jesienią. Jest to coś w stylu depresji. Aktualnie znajduję się w stanie, gdzie mam ochotę uciec od ludzi, zamknąć się w swoich czterech ścianach i zapalić świeczkę zapachową.
A może to dlatego, że jest poniedziałek. Poniedziałki rzadko są przyjemne.

wtorek, 6 września 2016

Nie potrafię

Nie potrafię używać wyszukiwanych słów.
Nie potrafię ignorować postaw ludzi, mogę to pokazać, ale nie potrafię przestawić się wewnętrznie.
Nie potrafię być odważnym.
Nie potrafię być szczęśliwie zakochanym.
Nie potrafię... a raczej nie jestem w stanie wszystkiego wiedzieć.
Nie potrafię się przełamać wobec nieznanych mi ludzi.
Nie potrafię polubić ludzi.
Nie potrafię znielubić ludzi.
Nie potrafię zrobić krzywdy.
Nie potrafię nie myśleć o robieniu krzywdy.
Nie potrafię... nie starać się zrozumieć człowieka, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej.
Nie potrafię zawsze zgadnąć, co ktoś miał na myśli.
Nie potrafię regularnie ćwiczyć dłużej niż tydzień.
Nie potrafię zapomnieć o wszystkim.
Nie potrafię o wszystkim pamiętać.
Ale potrafię być człowiekiem. Nieperfekcyjnym, nieidealnym, nierozważnym człowiekiem.
I tak jakoś to... jest piękne inaczej.

sobota, 18 czerwca 2016

Chmury

Jakie to wszystko jest niesamowite!
Jak te chmury za oknem, które przybierają kształty widoczne dla nas tylko przez kilka chwil. Promienie światła prześwitujące przez obłoki, wyglądają przepięknie. Dawno temu pewien chłopak powiedział mi, że jego mama powtarzała, że te prześwitujące promienie są łzami aniołów ubolewającymi nad nami. Wierzył mocno w to, że gdzieś tam, w tej światłości, jego tata mógł się chować za obłokami. I ja jako dziecko, byłam skłonna wierzyć w słowa jego mamy.
Wszystko tu jest tak piękne oraz smutne jednocześnie. Żyjemy w niesamowitym miejscu, ale tylko trochę. Oglądamy tą planetę, ale nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkiego. Nie mogę powiedzieć, że jest to niesprawiedliwe, bo tu nie pasowałoby tu to pojęcie. To jest przykre. Jesteśmy ograniczeni, zamknięci w ciele, w jakimś losowym miejscu. Czysty determinizm. A w tym samym momencie jeden pojedynczy obłok na niebie może wyglądać piękniej o 20 kilometrów dalej, ale Ty nie jesteś w stanie tego zobaczyć. Widzisz tylko to, na co pozwala miejsce, w którym przebywasz.
Nie masz szans zobaczyć wszystkiego, przeżyć wszystkiego, być wszystkim. A za nim choćby spróbujesz zasmakować tej drobnej części tego świata, prawdopodobnie będziesz chodził już o balkoniku, załatwiał się w pieluchy i brał tuziny leków.
Możesz płakać, krzyczeć, wrzeszczeć. Nic nie zdziałasz. I choć Ty jesteś tu, a nie gdzieś indziej, gdzie bardzo byś chciał być, możesz czerpać korzyści z tej sytuacji. Bo może właśnie w tym miejscu, gdzie jesteś, chmury będą najpiękniejsze. Spójrz w niebo i się przekonaj.
I tak wszyscy wylądujemy pod ziemią, a aniołowie będą nad nami płakać.

sobota, 11 czerwca 2016

Mucha

Zastanawiające.
Po wieczornej walce z muchą, zdałam sobie sprawę, że to na prawdę głupie zwierzęta. Pchane instynktem wlatują do domu i są tam często mordowane. Jednakże gdyby mucha miała więcej rozumu, nie zbliżałaby się do człowieka. Mogłaby żyć sobie szczęśliwa w krowim placku na pastwisku, czy gdziekolwiek by chciała. A tu proszę! Wleciała po coś do środka. Teraz to wystarczy szybki mach klapką i po sprawie.
Mimo wszystko ja, jako przedstawiciel rasy ludzkiej, nie czerpię satysfakcji z tegoż faktu, że spod mojej ręki zginęło tyle niewinnych zwierząt. Bo czego winna jest mucha?
Hymf. Sama tego chciała, choć niekoniecznie mogę stwierdzić, że... "chciała".
Zawsze zostają mi jeszcze dwie możliwości do wyboru:
- mogę ignorować natrętne bzyczenie, brzydzić się wszelakiego zostawionego jedzenia na wierzchu i mieć nadzieję, że pewnego dnia mucha zdechnie sama, albo sama jakoś wyleci,
- spróbować ją jakoś wypuścić, mimo tego, że choć bardzo się starasz, mucha nie chce trafić w otwarte okno, tylko ciągle jakimś sposobem siedzi za szybą, a kiedy Ty próbujesz wygnać jedną, czasem wlecą następne do środka.
Kiedy mucha trzyma się blisko okna i walczy o przetrwanie, próbując się wydostać... to pół biedy. Jednakże czasem, kiedy jakaś wielka krowa uparcie lata po całym domu, nawet czasem mam wrażenie, że mnie śledzi... można w końcu pęknąć i dokonać kolejnego morderstwa.
Ale czemu ona winna?
To jest moje pytanie. Może zawiniła swoją głupotą, uporczywym bzyczeniem lub po prostu istnieje i to jest jej błąd.
Można interpretować to, co napisałam jak komu się podoba, mi jest tylko szkoda tej muchy.

środa, 25 maja 2016

Tłum

Czuję się innym od reszty przez kilka minut. Uczę się od nowa czuć, patrząc na pędzący tłum.
Boję się tej nicości do której podążają. Boję się ich i ich możliwości. Ludzka rasa rości sobie prawa do rządzenia czasem, czyli do pojęcia względnie względnego, do takiego wszechmiaru.
Żyją w wszechnicości, nie znając słowa "starczy". Chcą wszystkiego, nie mając nic na własność.
Pędzą przed siebie, jak byk w czerwoną płachtę. Słyszę ciężki oddech zwierzęcia, tarcie kopytami o podłoże, jego drżenie mięśni, słyszę także w tym głosy ludzkie: płacz, krzyk, śmiech, szept.
Ludzie niszczą wszechświat swoją obojętnością.
Wszechgłupota.
I choć stoję po za tym tłumem, czuję się hipokrytką. Muszę w niego wejść jak między wrony.
Bo mój autobus odjeżdża za kilka minut.
To nie ma sensu. Znowu.