Zazwyczaj kiedy mam zły humor, albo moja niedorobiona osobowość znajdzie obiekt, który jest poza jej zasięgiem i jest z tego powodu w rozpaczy, siedzę i przeglądam smutne filmiki i obrazki w sieci. Za każdym razem z tą myślą:
"Jakie to głębokie!"
"Jak bardzo to opisuje moje życie!"
A teraz jak siedzę i widzę te JPEG-i doszła do mnie jedna myśl.
Jakie to smutne, że do każdego obrazka znajdzie się tysiąc innych osób, które mają dokładnie tak samo. A każdy z nas nadal uważa się za niezwykle wyjątkowego. Oczywiście jest wyjątkowy, nasze uczucia są wyjątkowe dla nas samych. Ale także w ten sposób myśli tysiące innych osób.
Smutne jest to, że wyjątkowość naszych uczuć sprowadza się do jednego obrazka, z jakimś bardzo "głębokim" tekstem, które definiuje całe nasze życie.
Jakaż to hipokryzja, skoro w przyszłości będę zajmować się właśnie czymś takim, ale w kontekście reklamy. Jednym obrazkiem mam wywołać pragnienie. Jedną rzeczą mam zaspokoić tysiące.
Taką funkcję spełniają te obrazki, choć w sumie nie do końca przemyślaną. Tworzą one całość, pewien sprzeczny ideał, do którego dążymy nawet w miłości. A jest to uczucie tak porywcze i tak piękne, że nie ma sensu jeszcze szukać czegoś piękniejszego, co przekazują nam te obrazki.
Samo to uczucie miłości jest idealne. Miłość jest tylko związkiem chemicznym, ale to właśnie ona często decyduje o naszym życiu.
A wartość naszego życia, zmniejszamy do tego obrazka.
To nie jest nic złego. Rób tak dalej, ja też będę nadal oglądać dołujące obrazki w internecie. Ale żyj ze świadomością, ile osób dokładnie w tym samym momencie doświadcza tego samego.
Taki sposób myślenia przynosi mi ulgę, bo wiem, że nie jestem osamotniona. Ale w pewnym sensie... jednak sama.