poniedziałek, 24 października 2016

Jesienna depresja?

Nastał czas jesieni, przywitałam go z niesmakiem. Zaczęło się od noszenia kurtki jakoś na przełomie września/października i drgawek zaraz po wyjściu z autobusu. Potem nawet poczułam się dobrze z myślą o jesieni, w powietrzu było czuć resztki lata, drzewa zaczęły się złocić, nawet temperatura podskoczyła.
A teraz?
He, teraz. Nadszedł ten czas, który najbardziej kojarzy się z jesienią. Jest to coś w stylu depresji. Aktualnie znajduję się w stanie, gdzie mam ochotę uciec od ludzi, zamknąć się w swoich czterech ścianach i zapalić świeczkę zapachową.
A może to dlatego, że jest poniedziałek. Poniedziałki rzadko są przyjemne.

wtorek, 6 września 2016

Nie potrafię

Nie potrafię używać wyszukiwanych słów.
Nie potrafię ignorować postaw ludzi, mogę to pokazać, ale nie potrafię przestawić się wewnętrznie.
Nie potrafię być odważnym.
Nie potrafię być szczęśliwie zakochanym.
Nie potrafię... a raczej nie jestem w stanie wszystkiego wiedzieć.
Nie potrafię się przełamać wobec nieznanych mi ludzi.
Nie potrafię polubić ludzi.
Nie potrafię znielubić ludzi.
Nie potrafię zrobić krzywdy.
Nie potrafię nie myśleć o robieniu krzywdy.
Nie potrafię... nie starać się zrozumieć człowieka, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej.
Nie potrafię zawsze zgadnąć, co ktoś miał na myśli.
Nie potrafię regularnie ćwiczyć dłużej niż tydzień.
Nie potrafię zapomnieć o wszystkim.
Nie potrafię o wszystkim pamiętać.
Ale potrafię być człowiekiem. Nieperfekcyjnym, nieidealnym, nierozważnym człowiekiem.
I tak jakoś to... jest piękne inaczej.

sobota, 18 czerwca 2016

Chmury

Jakie to wszystko jest niesamowite!
Jak te chmury za oknem, które przybierają kształty widoczne dla nas tylko przez kilka chwil. Promienie światła prześwitujące przez obłoki, wyglądają przepięknie. Dawno temu pewien chłopak powiedział mi, że jego mama powtarzała, że te prześwitujące promienie są łzami aniołów ubolewającymi nad nami. Wierzył mocno w to, że gdzieś tam, w tej światłości, jego tata mógł się chować za obłokami. I ja jako dziecko, byłam skłonna wierzyć w słowa jego mamy.
Wszystko tu jest tak piękne oraz smutne jednocześnie. Żyjemy w niesamowitym miejscu, ale tylko trochę. Oglądamy tą planetę, ale nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkiego. Nie mogę powiedzieć, że jest to niesprawiedliwe, bo tu nie pasowałoby tu to pojęcie. To jest przykre. Jesteśmy ograniczeni, zamknięci w ciele, w jakimś losowym miejscu. Czysty determinizm. A w tym samym momencie jeden pojedynczy obłok na niebie może wyglądać piękniej o 20 kilometrów dalej, ale Ty nie jesteś w stanie tego zobaczyć. Widzisz tylko to, na co pozwala miejsce, w którym przebywasz.
Nie masz szans zobaczyć wszystkiego, przeżyć wszystkiego, być wszystkim. A za nim choćby spróbujesz zasmakować tej drobnej części tego świata, prawdopodobnie będziesz chodził już o balkoniku, załatwiał się w pieluchy i brał tuziny leków.
Możesz płakać, krzyczeć, wrzeszczeć. Nic nie zdziałasz. I choć Ty jesteś tu, a nie gdzieś indziej, gdzie bardzo byś chciał być, możesz czerpać korzyści z tej sytuacji. Bo może właśnie w tym miejscu, gdzie jesteś, chmury będą najpiękniejsze. Spójrz w niebo i się przekonaj.
I tak wszyscy wylądujemy pod ziemią, a aniołowie będą nad nami płakać.

sobota, 11 czerwca 2016

Mucha

Zastanawiające.
Po wieczornej walce z muchą, zdałam sobie sprawę, że to na prawdę głupie zwierzęta. Pchane instynktem wlatują do domu i są tam często mordowane. Jednakże gdyby mucha miała więcej rozumu, nie zbliżałaby się do człowieka. Mogłaby żyć sobie szczęśliwa w krowim placku na pastwisku, czy gdziekolwiek by chciała. A tu proszę! Wleciała po coś do środka. Teraz to wystarczy szybki mach klapką i po sprawie.
Mimo wszystko ja, jako przedstawiciel rasy ludzkiej, nie czerpię satysfakcji z tegoż faktu, że spod mojej ręki zginęło tyle niewinnych zwierząt. Bo czego winna jest mucha?
Hymf. Sama tego chciała, choć niekoniecznie mogę stwierdzić, że... "chciała".
Zawsze zostają mi jeszcze dwie możliwości do wyboru:
- mogę ignorować natrętne bzyczenie, brzydzić się wszelakiego zostawionego jedzenia na wierzchu i mieć nadzieję, że pewnego dnia mucha zdechnie sama, albo sama jakoś wyleci,
- spróbować ją jakoś wypuścić, mimo tego, że choć bardzo się starasz, mucha nie chce trafić w otwarte okno, tylko ciągle jakimś sposobem siedzi za szybą, a kiedy Ty próbujesz wygnać jedną, czasem wlecą następne do środka.
Kiedy mucha trzyma się blisko okna i walczy o przetrwanie, próbując się wydostać... to pół biedy. Jednakże czasem, kiedy jakaś wielka krowa uparcie lata po całym domu, nawet czasem mam wrażenie, że mnie śledzi... można w końcu pęknąć i dokonać kolejnego morderstwa.
Ale czemu ona winna?
To jest moje pytanie. Może zawiniła swoją głupotą, uporczywym bzyczeniem lub po prostu istnieje i to jest jej błąd.
Można interpretować to, co napisałam jak komu się podoba, mi jest tylko szkoda tej muchy.

środa, 25 maja 2016

Tłum

Czuję się innym od reszty przez kilka minut. Uczę się od nowa czuć, patrząc na pędzący tłum.
Boję się tej nicości do której podążają. Boję się ich i ich możliwości. Ludzka rasa rości sobie prawa do rządzenia czasem, czyli do pojęcia względnie względnego, do takiego wszechmiaru.
Żyją w wszechnicości, nie znając słowa "starczy". Chcą wszystkiego, nie mając nic na własność.
Pędzą przed siebie, jak byk w czerwoną płachtę. Słyszę ciężki oddech zwierzęcia, tarcie kopytami o podłoże, jego drżenie mięśni, słyszę także w tym głosy ludzkie: płacz, krzyk, śmiech, szept.
Ludzie niszczą wszechświat swoją obojętnością.
Wszechgłupota.
I choć stoję po za tym tłumem, czuję się hipokrytką. Muszę w niego wejść jak między wrony.
Bo mój autobus odjeżdża za kilka minut.
To nie ma sensu. Znowu.

środa, 11 maja 2016

Historyjka o "nieczuciu"

Hymf.
Chwila... Szukam słów.
Nie jestem pewna o czym chciałabym pisać. Każdy temat, który mogłabym poruszyć wydaje się być zbyt osobisty, albo.... kompletnie nie potrafię przekazać tego, co bym chciała. Mam niesamowitą ochotę stworzyć nową historię o kimś, kto nie czuje. Jest jeden problem, albowiem ja jako osoba młoda, w wieku nastoletnim biorę do siebie zbyt dużo, by móc wczuć się w taką postać. A chciałabym, żeby to była to piękna historyjka z morałem.
Oh, a gdyby dodać do wszystkiego tylko takie "nie"? Odwrócić wszystko jak w matematyce, kiedy tworzysz wzór funkcji na symetralną odcinka - współczynnik kierunkowy jest odwracany oraz zmienia jego znak. Takie alter ego. Hmm...

Był pewien nie-człowiek. Szedł przez ciemny las, który wydawał się nie mieć końca. Zaczęło już niebezpiecznie zmierzchać, jednakże nie-człowiek nie przejmował się czymkolwiek, nawet tym, że nie jest w stanie dojrzeć co znajduje się 3 metry przed nim. Szedł dalej dziarskim krokiem, bez trudu wymijając stojące mu na drodze drzewa, krzaczki, strumyki. Nie czuł nawet, że jest śledzony. Przecież nie miał się czego bać, skoro On jako ludzkie monstrum szerzył zbyt duży postrach wśród wszelakich stworzeń. A jednak, tygrysy szablozębne bywają całkiem mordercze. Tygrys był nie do końca zadowolony, ponieważ jego obiad wcale nie uciekał.
Nie-człowiek nie czuł strachu, kiedy stworzenie pochodzące z plejstocenu bawiło się jego trzewiami. Bardziej denerwowało go to dziwne uczucie bólu, którego tak rzadko był w stanie doświadczyć.
Może gdyby był zdolny do ludzkich uczuć, to zacząłby uciekać przed tzw. Smilodonem albo chociażby zemdlał, dzięki czemu śmierć byłaby mu lżejszą. Albo może dotarłoby do niego, że niepotrzebnie tyle ćpał i nie poszedłby wtedy do zoo.
Chyba watro mieć uczucia.
Koniec.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Indywidualność w zbiorowości

Moja głowa pełna myśli, ucieka od wszystkiego. Zamykam się w sobie.
Tak cicho z uśmiechem na twarzy mogę schować się w koncie, analizując każde słowo, każdy gest.
Z ograniczoną możliwością wysławiania się.
Nie ma słów by określić to, co ostatnio zaprząta mi głowię, słowa nie mają odpowiedniego brzmienia.
Czego oczekujesz ode mnie?
Ni składu, ni ładu.
No. Bo. Po. Co. Mi. To.
Śmieszne "sformułowanie...", sześć słów, które mają w sobie tylko dwie litery i połączone tworzą coś. A oddzielone słowa kropkami, także coś znaczą.
Każdy sam w sobie kimś jest, ale razem tworzymy coś więcej.
Ale lepiej być samemu, tak chwilami. Nawet czasem i na zawsze. Zamknijmy się na klucz i upajajmy się swoją "indywidualnością".
To nie tak miało być, to nie miało tak brzmieć.
Więc odejdź jak nie potrafisz zrozumieć, jak nie potrafisz przyjąć do świadomości istnienia innej indywidualności, niż tylko ta, jaką Ty znasz.
Jesteśmy tylko takim chlebem. Jedne kawałki są większe, inne mniejsze. Te spleśniałe części można odciąć, ale nie będzie ten chleb tworzył już doskonałej całości
No bo jeden okruszek chleba nie przyda się nikomu. Ale taka garść okruszków może sprawić, że gołąbek chociaż się naje.
Lepsze to niż nic.
Uciekniemy razem? Żyjmy indywidualnością, albo nawet nie żyjmy wcale.
Żyjmy jak wszyscy i bądźmy jak wszyscy.
Nic nie jest dobre, nic nie jest złe.
Chciałabym znaleźć złoty środek w życiu i trzymać go mocno.

czwartek, 24 marca 2016

Śmiercionośna dorosłość

Był sobie taki pewien dzień, gdzie pewna osoba uświadomiła sobie z inną osobą, jacy są już starzy. Nadchodzi taka przysłowiowa "dorosłość". Za młodu wyglądamy jej z nadzieją w oczach, a im bliżej dorosłości jesteśmy, tym mniej jej chcemy. Przynajmniej w większości znanych mi przypadków.
Przeraża mnie życie, przeraża mnie to co może się stać, przeraża mnie dorosłość. To ostatnie wiąże się z tysiącami ograniczeń i jeszcze większą ilością obowiązków. Czyż to nie jest straszne?
Aż teraz zgubiłam się w rozmyśleniach nad byciem sobą. Kiedy jest ten moment, gdzie mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że jestem sobą? Jako dziecko, panna, mężatka, staruszka, wdowa? Bycie sobą to wolność? Czy jest to może dostosowanie się do reguł, a może wręcz ich nagnanie?
Był sobie taki pewien dzień, gdzie pewna osoba uświadomiła sobie, że nieuchronne zbliża się do śmierci. Ten ktoś ma niecałe osiemnaście lat, a ma wrażenie, że jutro nadejdzie kres jego istnienia. To przysłowiowe "jutro" może nadejść pojutrze, popojutrze, za miesiąc, za trzydzieści lat. Kiedyś nadejdzie, powinno. Głęboko w środku wciąż trudzi mnie strach, że śmiercionośne jutro nadejdzie szybko. To uczucie wżera się głęboko w podświadomość jak kwas, umościło się wygodnie pomiędzy rozmyśleniami o budyniu i szkole.
Był sobie pewien dzień, gdzie pewna osoba chciała odpowiedzieć na nurtujące ją pytania. Jednym z nich jest: Czy dorosłość niesie śmierć?
W dzieciństwie nie ma śmierci, wszyscy szczęśliwie żyją. Dziecko nawet jak kogoś traci, przystosowuje się do zaistniałej sytuacji niezwykle szybko, o wiele łatwiej niż osoba dorosła.
Dzieci to niezwykłe stworzenia, każdy z nas nim był, a nie każdy o tym pamięta. Dorosłość zabija to co piękne, naturalne, żywe. Dorosłość pokazuje realia, radzi się ubezpieczyć, płacić podatki, znaleźć pracę. Dorosłość daje zakazy i nakazy.
Chciałabym być dzieckiem. Żyć znowu w bajce, gdzie nikt nie ma prawa umrzeć, gdzie nie ma obowiązków, gdzie nie ma zakazów.
Czy jestem dzieckiem? Nie sądzę.
Czy jestem więc osobą dorosłą? Nie... nie czuję się taka. Czuję się po prostu zbyt małym człowiekiem, by być gotowym na życie.

czwartek, 17 marca 2016

Zgnili niemyślący ludzie

Nasz niesamowity nauczyciel polskiego skłonił mnie do refleksji nad teraźniejszym społeczeństwem. Jednym z głównym wniosków, do których można dojść, jest to, że My sami prędzej czy później siebie zabijemy.
"Pokazujemy uczucia dopiero za zamkniętymi drzwiami".
Wiele w tym zdaniu prawdy, czyż nie? Boimy się swoich emocji.
Na pogrzebach powstrzymujemy łzy, powtarzając sobie, że dopiero nadejdzie na to czas w domu. Zaciskamy mocno oczy, starając się, by Twoje wewnętrzne "ja" nie znalazło ujścia.
Patrzymy kochającymi oczyma, nie potrafiąc się do tego przyznać. Cierpimy, udając znieczulicę, aż w końcu okaże się, że wcale już udawać nie musimy.
Zamykamy siebie w oznakowanych pudełeczkach, które otwieramy w samotności.
Boimy się czuć, boimy się ran. Stajemy się skałami, pustymi od środka. Może i tak jest łatwiej. Ludzie niemyślący są głupi, ale szczęśliwi. Mówi się, że lepiej myśleć, ale nie potrafię póki co znaleźć żadnego argumentu, który poparłby to stwierdzenie. Niemyślący ma łatwiej, do jego zadań należy tylko: spać, jeść, pracować, wypróżniać się i od czasu do czasu spełnić swoją funkcję prokreacyjną. A ten kto myśli? Robi dokładnie to samo, tylko problemem jego jest to, że oczekuje więcej.
Mimo wszystko osoba niemyśląca wręcz gnije. W środku jego osobowość rozkłada się na tysiące cząsteczek tworząc pustą maszynę, którą można wykorzystać. Smród intelektualny takich ludzi potrafi odrzucić. Niemyślący jest nikim, jednym z wielu. Typowy szarak.
Ale czy chcesz być nikim? No, na pewno nie.
A jesteś w stanie zobaczyć coś więcej niż to co masz na talerzu? Coś więcej po za tym z kim... możesz mieć dzieci?
Spójrz człowieku na piękno świata. Codziennie natura daje Ci możliwości do rozwinięcia siebie, wystarczy spojrzeć na niebo pełne gwiazd. Czyż nie jest piękne? Niezwykłe? Gonisz gwiazdy, światło odległe o miliony lat świetlnych. Przypomnij sobie zapach wschodu słońca. Jest ono takie leniwe i mroźne. A zachody są ciepłe i kojące. Idealny balans. Spójrz na ten widok za oknem! Widok na dolinę przez okno mojego autobusu trwa łącznie całe 56 sekund. A u Ciebie co widać niezwykłego? Zachwyć się nawet zapachami perfum przechodniów. Och! Ileż rzeczy można kochać na tym świecie!
Ciekawi Cię temat? Rozwiń go! Umiesz coś robić, brnij w to dalej. Bo warto być czymś więcej niż zombie.
A uczucia? Są i będą. Nie zagłuszaj ich. Wypłacz się w ramionach przyjaciela, mów co Cię gryzie, co Ci nie pasuje. To co jest teraz, jest tylko przez moment. Co Ci zależy by ktoś się obraził na tydzień, bo stwierdziłeś, że ma się tak po prostu zamknąć?
Ach, jeszcze został mi wątek miłosny do rozwinięcia. Jednakże... Nie do mnie z tym tematem. Czuj co czujesz, uczucia są piękne.
Nie zabijaj siebie. Przestań robić z siebie zombie. Żyj, bo nie wiadomo ile jeszcze życia Ci zostało, a z apteczkami w tej grze trochę krucho.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Uśrednianie

Ostatnio zdałam sobie sprawę z pewnej rzeczy. Kiedy wybieram się na przeglądanie sklepów z którąkolwiek psiapsią i proponujemy sobie jakiś ciuch, nie jesteśmy w stanie określić czy danej osobie będzie dobrze w tym rozmiarze. No cóż, sprawa jest to dość oczywista. Jednakże zaczęłam się zagłębiać w ten proces... "Proponowania komuś czegoś".
Otóż taka występuje sytuacja: Ja, jako osoba niemała szukam czegoś dla mojej dużo drobniejszej psiapsi. Moim okiem ciuchy, które znajduję, będą w dobrych rozmiarach. Niestety nie zawsze udaje mi się trafić. Tak jakby UŚREDNIAM wszelakie małe ubrania i wydaje mi się każde takie samo, co sprawia, iż sądzę, że każde z tych ubrań powinno pasować.
Taka sama sytuacja działa w drugą stronę. Psiapsia jako osoba nie wybierająca w większych rozmiarach, nie potrafi optycznie stwierdzić, czy dana rzecz będzie pasować na mnie w 100 %. Mi wystarczy tylko rzut oka, by już się przekonać, że zdecydowanie ta rzecz nie będzie najlepszym wyborem.
Dla niej duże rzeczy są po protu duże, a dla mnie małe są po protu małe. Dla niej małe jeszcze bardziej różne wielkości, a dla mnie małe są wszystkie takie same.
Skupiając się także na innych płaszczyznach stwierdzić można, że niezależnie od tego jak bardzo mamy dobre intencje, to co proponujemy drugiej osobie, nie zawsze musi byś najlepszym wyborem. Choć nam się wydaje, że ta czarno-biała bluzka z cekinami będzie idealna na imprezę, dana osoba może wyglądać jak bekon.
Empatia. Hym. Spoko sprawa, całkiem zacna umiejętność. Jednakże nie potrafimy stu procentowo ustawić się na czyimś miejscu. Możemy znać sytuację, wiedzieć jakie są dostępne rozmiary, które mogą być idealne i tak dalej. Ale trzeba pamiętać, że rozmiar rozmiarowi nie równy.
Chyba dobrze przekazałam swoje myśli ^^
To co opisuję, wydaje się być oczywistą sprawą, ale kiedy się nad tym głębiej pomyśli... dochodzę do wniosku, że czasem niektórych ludzi lepiej zostawić w spokoju. Każdy sam decyduje za siebie, bo może i ja jestem innego zdania co ktoś powinien mieć na sobie w tej chwili, ale to ten ktoś wybiera, to co dla niego jest prawdopodobnie najlepsze.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Nie wiem jaki dać tytuł! Coś o pisaniu, coś o... przyszłym pisaniu.

No także, ten tego...
Wyszłam z wprawy w opisywaniu tego co czuję, częściej zdarza mi się rozmawiać z ludźmi, a nie z komputerem i nieskończoną przestrzenią w internecie. Sądzę, że mogę uznać to za duży postęp. Jednakże znalazły się wady bycia otwartym wśród ludzi (nie licząc tych oczywistych), kompletnie zapomniałam jak dobrze jest czasem usiąść, dać ponieść się myślą i starać się nadążyć, je wszystkie zapisać. Czas się...
O znowu zgubiłam słowo! Nie cierpiałam zawsze tych momentów, często gubię jakąś nazwę, taką trywialną jak teraz, ponieważ miałam ochotę napisać "uaktywnić". No.. czy coś w tym stylu.
Śmierdzę jak pies, przyznam się. Niedawno skończyłam dwugodzinne ćwiczenia i czuję się jak zdechły dzik. Dobra, muszę się ogarnąć i wykąpać.
Więc jak tam u mnie życie? Co się ciekawego zmieniło?
Chyba niewiele. Wszystko się toczy swoim torem...
He, dopiero do mnie dotarło. "TORem!"
Przecież w końcu chodzę do TOR-u czyli Technikum Organizacji Reklamy. Taki tam klasowy JOKE.
Więc czy mam jakieś spostrzeżenia, którymi chciałabym się podzielić?
Wiele! Połowy nie pamiętam, do części nie potrafię znaleźć odpowiedniego kontekstu, albo czuję się za mało doinformowana (jeżeli chciałabym komentować politykę czy sprawy, które dzieją się na świecie). Ale coś tam wymyślę.
Obiecuję sobie, że zaczynam znowu pisać. W końcu punkt trzeba spełnić kolejny punkt z mojej listy "rzeczy do zrobienia przed osiemnastką" :D