-Cześć braciszku!
Odpowiedział mi wiatr.
-Byłam wystarczająco ostatnio grzeczna?- zaśmiałam się cicho sama do siebie, przypominając sobie kilka ostatnich dni. - Bywało różnie, ale nie podpadłam ani razu.
Odpowiedział mi wiatr.
-Jak sądzisz? Czy wszystko się ułoży, czy nadal będziemy w domu trwać w tej dziwnej... nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa. Agonii czy symbiozie? Może sam wybierz.
Zamknęłam oczy i przycupnęłam obok małego nagrobka.
-Miałbyś już 29 lat... Stary pryk już byłby z ciebie! Tylko rok do trzydziestki. Hah. To wtedy zaczyna się prawdopodobieństwo kryzysu wieku średniego? Bo ja nie mam pojęcia.
Odpowiedział mi wiatr.
-Zastanawiam się czy jesteś przy mnie. Mam nadzieję, że dbasz o naszą babcie i wujka. Przydałaby się jakaś pomoc duchowa...
Wiatr przyprawił mnie o dreszcze.
-Powiedz mi jak może kogoś tak bardzo brakować, skoro się nawet tego kogoś nie znało? Odpowiesz mi? Oczywiście, że nie. Przecież Ciebie nie ma. Nawet tam głęboko pod ziemią zostały pewnie tylko malutkie kości.
Westchnęłam jeszcze ten jeden raz.
-Nie chcę się czuć ju tak bardzo samotna... mimo przyjaciół i znajomych, wciąż mi czegoś brakuje. Zawsze będzie brakować. Trzymaj mi tam kciuki za kolejne jutro, żeby przeżyć.
Odwróciłam się i jeszcze szeptem dodałam :
-Kocham cię braciszku.
"Ja ciebie też" - zdawało się odpowiadać echo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dawaj dawaj ;D zmotywuj mnie do pisania dalszych wypocin ;))