wtorek, 11 listopada 2014

Gdy ucichnie krzyk - część pierwsza ; 29 czerwca poniedziałek

GABRIEL
Stał w oknie z na wpół spalonym papierosem w dłoni i obserwował z okna jak jego obiekt zainteresowań szedł do domu. Jej już zepsuty warkocz z blond włosów falował w powietrzu, okalając jej niewinną twarz. Chłopak czuł się jak jakiś podglądacz, za każdym razem gdy od tygodnia obserwował ulicę, zawsze o godzinie 15:28, czuł że robi coś bardzo złego. Ale o to właśnie mu chodziło.
Ten egzemplarz był idealny, doskonale ta dziewczyna nadawała się do tego, co planował od jakiegoś czasu. Trzeba było tylko jeszcze uzupełnić inne elementy układanki.
Mocno się zaciągnął, czując gryzący dym papierosa w płucach. Przyjemne dreszcze przeszły przez jego ciało. Zamknął oczy rozkoszując się każdą swoją cielesną chwilą, bojąc się że znowu ją straci.
Chwycił kluczyki od auta leżące na stoliku. Zaciągnął się po raz ostatni i rzucił niedopałek na podłogę, gdzie wcześniej rozlał benzynę. musiał jakoś zatuszować ślady swojej każdej bytności. Nikt nie może wiedzieć o jego planach, ani o tym że przeżył to wszystko. Ale sposób na przetrwanie jaki wybrał, był tym najgorszym. Teraz musiał walczyć.
Nigdy nie było mu szkoda ludzi których zabił by osiągnąć cel, zawsze denerwował go tylko jeden jedyne efekt uboczny zabójstwa - ten smród.
Wiotkie ciało właściciela mieszkania siedziało z oderwaną głową na krześle w kuchni i wpatrywało się martwymi oczyma w jego oddalające się plecy. Ciało cuchnęło coraz gorzej, sąsiedzi skarżyli się na smród, a Gabriel musiał ich jakoś uciszyć, więc od trzech dni kolejne dwa sine i spuchnięte ciała z poderżniętymi gardłami leżały w sypialni. Musiał to jakoś przecież załatwić, starsze małżeństwo z góry irytowało wszystkich dookoła, więc zakończył sprawę zwykłym widelcem.
Nawet dla niego ten smród rozkładających się ciał stawał się nie do wytrzymania. Z początku ciało właściciela zawinął w folię, ale kiedy zaczęły wyciekać z niego płyny, stwierdził, że śmierdziało jeszcze gorzej.
Gabriel jeszcze odchodząc słyszał skwierczenie ciała właściciela, kiedy obejmowały je płomienie.
Wcale mi nie było szkoda staruszka.
Każdy kiedyś umiera.

Caroline
Nie wiedziałam jak dziś reagować na to wszystko. Ian jest na mnie wściekły, że spotkałam się z Nickiem. Cały dzień mnie ignorował, był oschły i zimny jak nigdy. Ale Nick nie zrobił niczego niewłaściwego, był miły i czuły, zachowywał się zupełnie inaczej, niż kiedy Ian kręcił się koło mojego boku.
Wbiłam z przyzwyczajenia paznokcie w skórę, tylko by się nie rozpłakać, wspominając tą wściekłość w oczach Iana, gdy powiedziałam mu półprawdę o wczorajszej nocy. Wciąż powtarzałam, że do niczego nie doszło, ale on nie wierzył. Był moim przyjacielem, powinien mi zaufać.
A mimo wszystko nie potrafiłam teraz spojrzeć w jego szare oczy. Znał mnie bardzo dobrze, wiedział kiedy kłamałam.
Jedyna pocieszająca mnie myśl, to nadchodzące wakacje.
Doszłam do ulicy,która dzieliła mnie od mojego domu. Przez jednię nic nie jechało, więc spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie.
Dotarł jeszcze do mnie tylko warkot silnika jakiegoś drogiego i starego auta.
Z mojego gardła zdołał się wydobyć tylko cienki pisk.

Część druga ---> http://bubuchxoxo.blogspot.com/2014/12/echo-ciaz-sie-roznosi-czesc-druga-29.html

Część trzecia ---> http://bubuchxoxo.blogspot.com/2015/01/skowyt-czesc-3-30-czerwca.html

1 komentarz:

Dawaj dawaj ;D zmotywuj mnie do pisania dalszych wypocin ;))